Obudziłam się się o 9.00, jak zwykle. Nareszcie sobota. Czas na imprezy. Sama siebie oszukuje ja zawsze imprezuje. Poszłam do łazienki, zrobiłam porządek z czerwonymi włosami i ubrałam to:
Zeszłam na dół i oczywiście na kanapie siedziała moja matka z tym jej nowym mężem. Ohyda.
-Wyprowadzasz się-odezwała się
-Że co kurwa?!-zapytałam
-Wyrażaj się gówniaro. Wyprowadzasz się do Londynu do swojego brata, bo ja i Adam cie tu nie chcemy. Lepiej się pakuj bo masz dwa dni.
-Popierdoliło was-powiedziałam wchodząc po schodach do swojego pokoju.
Ja nie chce mieszkać z Louisem. Nie po tym to mi zrobił.
Lucy bądź silna, dasz rade.
Ta moja pieprzona podświadomość. I co zrobię, nic nie zrobię.
*dwa dni później*
Dzisiaj tam wyjeżdżam. Fajnie że wyjeżdżam z Polski, bo nienawidzę tego kraju, ale do niego? Do Louisa? Zwlokłam się z łóżka i powolnym krokiem poszłam do łazienki. Umyłam włosy i ubrałam to:
Już się nie mogę doczekać. Czujecie ten sarkazm?
Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie. Poszłam na miasto pożegnać się z dilerami, bo przyjaciół nie miałam i lecę.
-Tak bardzo tęskniłem-powiedział i chciał się do mnie przytulić ale go odepchnęłam.
-A ja nie-powiedziałam
-Jak to nie? Przecież nie widzieliśmy się przez cztery lata.-powiedział tak jak by mnie nie rozumiał
-Właśnie, cztery zasrane lata, przez które moje życie się zmieniło.-powiedziałam
-Nie rozumiem-rzekł z dziwną miną
-Dlaczego nie odzywałeś sie do mnie przez cztery lata? Bo miałeś swój zasrany zespół. Dlaczego się zemną nie pożegnałeś jak jechałeś? Bo miałeś mnie w dupie. Możemy już stąd iść-powiedziałam, a tak bardziej zadawałam pytania na które znałam odpowiedz.
Brunet kiwnął głową na "tak" i poszliśmy do jego samochodu. Nie znam się na autach, ale wygląda na drogi. Weszliśmy do środka i odjechaliśmy.
-Ja..... nie mieszkam sam
-Pewnie z jakąś laską? Co leci na twój portfel a nie na ciebie?-to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
-Nie. Kojarzysz mój zespół?-zapytał po długie ciszy
-Niestety tak-rzekłam
-Bo ja mieszkam z nimi-powiedział
Zaraz zaraz jak on mieszka z nimi, a ja mieszkam z nim to znaczy...... to znaczy, że ja mieszkam z nimi. Nie tylko nie to!
-Żartujesz?-zapytałam
-Oni się nie mogą doczekać aż cie poznają-powiedział
-A ja nie-odpowiedziałam
Nagle samochód się zatrzymał, wysiadając z niego zobaczyłam wielki dom. Jaki dom, to jest Villa!
Wzięłam ze samochodu swoje walizki i poszłam za Louisem do środka.
_________________________________Jak się podoba pierwszy rozdział?
Czytasz=Komentujesz
Następny rozdział będzie dziś
lub jutro:)
Zależy od was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz